Oskarżony Jan Długosz




Niniejsza książka stanowi niebanalny osąd jednego z najbardziej znanych polskich kronikarzy. Bardzo prostym językiem, ale nie pozbawionym prawniczego słownictwa, nadającego sprawie autentyczności, został opisany wirtualny proces, w którym oskarża się Jana Długosza o subiektywizm historyczny, zakłamania i plagiaty.
 „Ten »proces« powinien się wreszcie odbyć. Nie dlatego, by pastwić się nad najwybitniejszym polskim kronikarzem i rażącymi błędami popełnionymi przez niego, lecz w imię prawdy historycznej. Tworząc wiekopomne dzieło, Jan Długosz z premedytacją przeinaczał lub przemilczał niektóre wydarzenia w dziejach Polski, zmieniał fakty historyczne, krzywdząc niekiedy bohaterów swoich »Roczników, czyli kronik sławnego Królestwa Polskiego«, ale przede wszystkim wypaczają sens ich postępowania. Poprawiał historię tak, jak było mu wygodnie. (…) Gdyby proces Jana Długosza odbywał się w naszych czasach, w XXI wieku, to mógłby przebiegać właśnie tak…”





We wstępie swojej książki Zieliński przedstawia krótki stan badań, dotyczący europejskiego i polskiego dziejopisarstwa. Wymienia najpierw zagranicznych „kronikarzy” jak Widukind z Korbei, Ibrahim Ibn Jakub czy Konstantyn Porfirogenety, podając tytuły ich dzieł, w których znajdują się, często szczątkowe, informacje o dziejach Polski. Następnie przybliża kształt i treść pierwszej polskiej Niniejsza książka stanowi niebanalny osąd jednego z najbardziej znanych polskich kronikarzy. Bardzo prostym językiem, ale niepozbawionym prawniczego słownictwa, nadającego sprawie autentyczności, został opisany wirtualny proces, w którym oskarża się Jana Długosza o subiektywizm historyczny, zakłamania i plagiaty.
    
Proces nad Janem Długoszem odbył się na łamach książki Andrzeja Zielińskiego – doktora nauk politycznych, dziennikarza i historyka – który na potrzeby owego procesu wskrzesił historyczne postaci najbardziej skrzywdzone przez kronikarza, aby te mogły dać świadectwo prawdzie minionych wieków.

Rozprawa
Sąd otwiera sprawę z powództwa interesu społecznego przeciwko kronikarzowi Janowi Długoszowi. Jako pierwszy głos ma oskarżyciel, który przedstawia krótko sylwetkę oskarżonego, podając najważniejsze informacje o jego rodzinie i pełnionych przez niego funkcjach. Przedstawia (nie są podane personalia prokuratora) w tym miejscu akt oskarżenia, mówiący o zniewadze, fałszywych zeznaniach i oświadczeniach, a także o plagiatach i wielu innych wykroczeniach tego typu. Wszystkie oskarżenia podparte są współczesnymi artykułami kodeksów karnych. Wielokrotnie zarzuca mu się subiektywizm na rzecz obiektywizmu historycznego. Za karygodne uważa się także wypisywanie nieprawdy o osobach już nieżyjących, a więc niemogących bronić swego dobrego imienia. Proces miał więc być też szansą dla nich, by mogły przedstawić własną wersję wydarzeń, przeważnie inną od tej przedstawionej w Rocznikach. Po przeprowadzonej analizie wypowiedzi świadków, nie ma wątpliwości, że to, w jaki sposób zostały przedstawione poszczególne wydarzenia czy osoby, zależało od humoru kronikarza i jego sympatii bądź antypatii. Zdumiewające jest to, że fałszywe są także jego relacje co do wydarzeń, w których sam uczestniczył. To kolejny powód, dla którego jego dzieło nie powinno być uważane za autentyczne.
Prokurator, chcąc potwierdzić wysunięte przez siebie zarzuty, powołuje się na autorytet współczesnych Długoszowi historyków i kronikarzy, który już wtedy uważali dzieło Długosza za bajki, wymysły, a jego styl określali szorstkim, język zaś pełnym skażeń i niedociągnięć. Stanisław Sarnicki określił dzieło Długosza „nieociosanych klocem, wymagającym dopiero obróbki”3. Według oskarżyciela, dzieło polegało na uzasadnianiu postawionych przez niego wcześniej tez, a więc jest ono „często pisane kłamstwem”4.
W kolejnych pięciu rozdziałach głos mają świadkowie oskarżenia, a są to kolejno: Mieszko II Lambert, Bolesław II zwany Zapomnianym, Bolesław Śmiały, Wincenty z Szamotuł (wojewoda poznański i starosta generalny Wielkopolski za panowania Władysława Łokietka) oraz Gniewosz z Dalewic (szlachcic herbu Kościesza). Każdy ze świadków krótko przedstawia swoje pochodzenie w celu zweryfikowania faktów z tym, co napisał o nich Długosz. Następnie przedstawiają swoje zarzuty.
Dwa kolejne rozdziały to mowa obrony i powołanych przez nią świadków. Tu następuje dopełnienie biografii Jana Długosza, która według obrony, została wcześniej przedstawiona pobieżnie, z pominięciem istotnych faktów, m.in. dotyczących edukacji oskarżonego. Pada tu istotne dla sprawy pytanie, mianowicie czy można stosować obowiązujące dziś prawo do osądu osoby, żyjącej w średniowieczu? W oskarżeniu wielokrotnie mówi się o popełnianych przez Długosza plagiatach, jednak w czasach, kiedy on tworzył, nie było żadnych przepisów, które zabraniałyby korzystania z dóbr intelektualnych innych osób bez podawania źródła (prawo autorskie zostało ukształtowanie w XIX w. – przyp. recenzenta). Obrona w swoim wystąpieniu powołuje się na opinie historyków, którzy cenili pracę Długosza. Są to m.in.: Sędziwój z Czechła (uczony, żyjący w czasach Długosza), Jan Dąbrowski (prof. Uniwersytetu Wileńskiego i Jagiellońskiego, znawca dziejopisarstwa) i Julia Mruk (znawczyni twórczości Długosza). Ci, a także inni badacze dziejopisarstwa, doceniają próbę ukazania przez Długosza historii Polski na tle innych krajów europejskich, a błędy przez niego popełnione tłumaczą brakiem dostępu do wiarygodnych źródeł.


Głos oskarżonego i wydanie wyroku
Do głosu zostaje dopuszczony sam oskarżony. „Podejmując, z boską pomocą, ten wysiłek, wiedziałem z góry, że nie będę chciał być tylko zwykłym annalistą ograniczającym się do podawania dat, imion i wydarzeń. Pisałem owe księgi naszych dziejów z myślą o pokazaniu także przyczyn i skutków tego wszystkiego, co zostało gdzieś już wcześniej zapisane”5. Na swoją obronę przytacza też fragmenty „Listu dedykacyjnego”, poprzedzającego Roczniki, w którym zaznaczył, że trudno jest uniknąć pomyłek przy tworzeniu tak wielkiego dzieła. Celem nadrzędnym jego pracy miało być uchronienie pamięci o narodzie polskim przez zapisanie wszystkich możliwych informacji. Tłumaczy, iż zapisywał wszystko to, o czym wówczas się mówiło i pisało. Prosi też historyków, by dzieło jego poprawili i dopełnili. Apeluje, by na bieżąco spisywali dzieje swojej ojczyzny w celu uniknięcia błędów, które on sam popełnił z braku wiedzy.
Sąd, po wysłuchaniu obydwu stron, ogłasza wyrok, przy pełnej świadomości tego, iż niemożliwością jest wymierzanie kary osobie od dawna nie żyjącej. Podaje się więc do publicznej wiadomości przebieg procesu w formie niniejszej książki. Taki wyrok, choć bardzo symboliczny, ma być przestrogą dla wszystkich, którzy przy pracy nad swoimi dziełami historycznymi stosowali metody subiektywne, jak czynił to Jan Długosz.


Podsumowanie
Podsumowują wirtualny proces, bo przecież tylko o takim możemy mówić w przypadku naszego oskarżonego, został on opisany przez Zielińskiego w sposób bardzo przystępny. Nie brakuje też humorystycznych wypowiedzi dotyczących Jana Długosza, sprzyjających łatwiejszemu odbiorowi książki. Pozycja ta jest ważnym źródłem sytuującym polskie kroniki na tle dziejopisarstwa europejskiego. Cenne są wskazówki autora, dotyczące czytania średniowiecznych kronik. „Trzeba, biorąc do ręki którąkolwiek z polskich kronik, najpierw uzmysłowić sobie, w jakich czasach ona powstawała, kim był piszący, komu służył i od kogo pozostawał materialnie i duchowo zależny, a przede wszystkim – skąd czerpał informacje do swoich zapisów”6. Jak mówi dalej Zieliński, trzeba być krytycznym nie tylko w stosunku do spraw, które dzieją się aktualnie, ale także do tych, mających miejsce w dalekiej przeszłości.

1.       A. Zieliński, Oskarżony Jan Długosz, Warszawa 2011, s. 20. []
2.       Ibid., s. 27. []
3.       Ibid., s. 41. []
4.       Ibid., s.44. []
5.       Ibid., s. 144. []
6.       Ibid., s. 164. []

____________________________________________________________________________________

Idealna książka dla polonistów i historyków.



Popularne posty z tego bloga

Podróż po krainie wyobraźni

Bogowie kontra śmiertelnicy- czyli odwieczna walka światów w Mitologii Jana Parandowskiego.

Skąd pochodzi słowo "gospodarz"?